wtorek, 21 października 2014

jesienny chlip z dedykacją.



Hello November, mam ochotę powiedzieć po dzisiejszym wieczorze, kiedy zapomniałam kurtki z auta i szłam do domu z parkingu, a chłód smagał mnie po buzi.
Pachnie liśćmi, noce są znowu fioletowe, dzieciakom z nosów wiszą smarki, a do tego piździ w autobusach, z pewnością.

A to wszystko spowite jest tym nieuchronnym poczuciem końca, bo przecież wszystko umiera. powoli, w słoneczne dni niezauważalnie, ale jednak umiera.

Mijałam na przystanku młodą parę, tak na oko 17-18 lat i jakoś mnie melancholia ogarnęła, bo mi się przypomniało, kiedy ja miałam 18 lat i przychodziła jesień.

Uczyłam się już do matury, jak na nadgorliwą przystało. Piłam tanie wino pod jedynym centrum handlowym w naszym mieście, patrząc w gwiazdy i marząc o miłości z książki i mam tu na myśli Przeminęło z wiatrem.
Czasem chciałabym umieć raz jeszcze o takiej marzyć.

Po maturze próbnej ochrzciłam przystanek swoim pawiem, trzymając ręce w kieszeniach płaszcza, jeszcze nie wiedziałam, kim będę, jak dorosnę. Dalej nie wiem.

Czytałam poezję Różewicza i chyba nigdy wcześniej nie wzruszyło mnie tak bardzo słowo nie prozą pisane. To jest poeta jesienny, na zawsze smutny.

Pamiętam jesień na studiach, kiedy pierwszy raz jechałam na uczelnię, oczywiście niedoinformowana, kiedy zaczynają się zajęcia, co skończyło sie nerwowym ogarnianiem dojazdu na ósmą rano dnia następnego, bo przecież ja nie wiem, gdzie jest Sosnowiec.
Drogi tej nauczyłam się z czasem na pamięć, jesienią wyglądała najpiękniej, a przez to najbardziej znośnie.

Pamiętam moje czasochłonne wycieczki do przyjaciółki z roku, kiedy żółkły kasztany, a ja pierwszy raz powiedziałam, że nie piję wódki, żeby w ciągu 20 minut naprawić swój błąd. Piłyśmy i gadałyśmy do 4 rano w oknie w pokoju, paląc i myśląc, że możemy wszystko, bo mamy dopiero niecałe 20 lat.

Pamiętam również, że z pewnym listopadem poznałam pewne chłopię i mimo, że znajomość nie wypaliła, to do dziś wspominam ją bardzo ciepło, całkiem nie jak na listopad.

Teraz mam lat niewiele więcej, ale brak konieczności kupowania książek w październiku uczynił mnie starszą o miliony lat, tak naprawdę.
Mam wrażenie, że nawet liście szeleszczą inaczej.

zdjęcie: via Pinterest

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz