wtorek, 28 stycznia 2014




















Bach, bach, bach.

Bombardują nas z TV Majdanem, Wielką Ukraińską Tragedią.
Europa stoi za nią murem, gotowa odżegnać wizję kolejnej Wielkiej Smuty.
Demokracja, Swobody Obywatelskie (aż mam ochotę dodać Raj, Dziwki i Koks) – gwarantuje Ukrainie Unia Europejska, ta największa chimera XX wieku.

Jeżeli w tym momencie powiesz, że UE to fundament wszystkiego, że to ostatni ratunek dla państw takich, jak Ukraina, to ja Ci z przyjemnością oznajmię, że jesteś głupi/a i czas otworzyć oczy.

Ludzie (a Polacy szczególnie) jeszcze się nie nauczyli, że pieniądze rządzą światem, nic innego. Żadna wolność, żadne lewackie pierdolenie nie waży tyle, co autentyczne złoto w czyjejś kieszeni.

Sprawa Ukrainy to przejrzysty dowód na to, co piszę powyżej.
Ukraina od 20 lat jest krajem niezawisłym. Od 20 lat spada na łeb na szyję w statystykach. W Rosji zarabia się 2,5 razy więcej.
A co realnie jest w stanie zaproponować UE, skoro sama jest bankrutem?
Śpiewy i potrząsanie rękami – to na pewno.
 Co się tyczy otwarcia granic – już to widzę, jak wprowadzenie banu na Ukraińców będzie trudne (cofnięcie pozwoleń na pracę to nic nowego, a nienawiść Anglików-nierobów do imigrantów jest już szeroko znana).
Co się tyczy swobodnego przepływu towarów – wprowadzenie banu nie będzie nawet oficjalne. Wyobraź sobie, że Francuzi zaczną pić wino z Ukrainy. A Włosi nie będą kupować parmezanu.

A co z przemysłem ciężkim? Tak po prostu Europa wybrałaby Ukrainę? Tylko dlatego, że odprawa celna byłaby łatwiejsza?

Wiesz, że Janukowycz i Putin spotkali się 17.12.2013? Mówili o tym w tvn 24?
Albo telewizji śniadaniowej?

Wiesz, że oprócz obniżki cen gazu i kredytu na 15 mld $, Putin szeroki ma gest i Ukraina będzie mogła swobodnie obracać swoimi towarami na rynku Unii Celnej, dzięki zwolnienia z podatków i akcyzy na niektóre towary i usługi (przemysł ciężki) umocni to ukraińskie firmy i zagwarantuje miejsca pracy.
I tak dalej.
Co w zamian, spytasz. Ściśłe kontakty z Rosją?
Ale i nowość.

Wybiorą UE? Rosja zamknie swoje podwoje dla wszystkiego, co ukraińskie i w czasach cywilizowanych, za jakie uważamy ówczesne, równie dobrze mogą zacząć umierać z głodu.

1932-33.
9 milionów.
Nie tylko dzieci w Afryce mogą mieć wzdęte brzuchy, a miliony zgonów to tylko statystyka.

Ukraina to tylko niczyja strefa wpływów, a protestujący sami nie wiedzą, w o ile większe gówno przyjdzie im się wpakować, jeśli UE wygra ten pojedynek. Stanie się przyczółkiem chaosu, który docelowo winien namieszać i w Rosji.

Tak jeszcze tylko:
Juszczenko był prozachodni. Dlaczego z nim nie podpisano żadnej umowy, tylko UE usilnie chce to zrobić z Janukowyczem?

Aha, fajna umowa przy okazji: Ukraina nic nie zyskuje, a sama powinna przestać być suwerenna (jak już i Polska po europejskiej szarży) i dostosować swoją ekonomikę do standardów europejskich.


Nie mów, że Cię tu kurwa, nie dotyczy. Dotyczy. Każdego. Jeżeli jedyną bronią, jaką można mieć to świadomosć, to ja wybieram taką.

czwartek, 23 stycznia 2014

Kiedy byłam w liceum, Pilch był modny w takim naszym małym kręgu. Dokładnie dwuosobowym – moim i mojej przyjaciółki. Czasem dołączał się mój brat.
 
Jak to mają się do siebie młodzieńcze fascynacje, i ta przeminęła dość szybko, między wakacjami, a maturą.
Jednak sentyment pozostał, więc tym sentymentem kierowana, poszłam sobie do kina na wiadomo jaki film. Jak ktoś nie wie, to o „Pod Mocnym Aniołem” mi chodzi.
Oczywiście, w moim rodzinnym mieście Multikino jest jedynym piewcą filmowych produkcji, więc jeśli nie chce Ci się nie chce jechać do innego miasta, oddalonego o prawie 30 km, to udasz się tam.

I na pewno nie znajdziesz swojego miejsca z biletu, bo te debilne oznaczenia w ogóle nie są widoczne. Możesz mieć na to wyjebane i usiąść w złym miejscu, jak ja, albo możesz nie mieć wyjebane, jak jakiś starszy gość, który, wierzcie w to, albo nie, pozwie za niedługo Multikino, za „dyskomfort”, bo go ktoś podsiadł i on musiał źle usiąść.

Każdy się kiedyś śmiał z pijaka. Każdy był kiedyś najebany.
 
Nie każdy robił kupę do śmietnika na przystanku, albo chodził po pasach na czworakach.
I jak takie sytuacje śmieszą na początku filmu, to potem już nie.
(chyba, że masz 19 lat. Albo 8, nie wiem, ile miała ta banda, z którą oglądałam film).

Ja wiem, że nie każdy jest alkoholikiem, nawet jak się lubi napić (przy specjalnych okazjach…) i nawet jak traktuje alkohol jak lekarstwo na ból świata.
Ale zaczęłam sobie przypominać wszystkie najebki, albo jak mi się zdarza pić z gwinta, bo mi się nie chce nalewać.
 
Przypominają mi się moi znajomi, którzy piją do porzygu.
Gdzie jest ta cienka linia?

Kurwa, chyba muszę się napić.

niedziela, 19 stycznia 2014






Tak mi się jakoś przy niedzieli, jak zazwyczaj, siądzie przy tym kompie (ja na łóżku, komputer na krześle, to przecież logiczne) i się napisze.

Bo się wkurwię, bo mnie coś rozbawi, bo mi myśl taka złota na ramieniu siędzie, że ja nie usiedzę. Bo mi smutno, bo chcę coś poukładać, a wychodzi bałagan i monolog myśli nieskończonych, jak to Lec mówił, nieuczesanych.
Dla niespokoju ducha się pisze, żeby inni czytali i epifanii doznawali, albo na chujowiznę stylu klęli.

to sobie, za pozwoleniem, lirycznie pozwolę.

Niedziele zawsze są liryczne, lenistwem tego dnia, który w nim tkwi od korzenia. To są spacery po obiedzie, skoki w telewizji, leżenie cały dzień.
To jest od zawsze, nawet dla ateistów, dzień boży, bo prawie każdy, przybytek święty w ten dzień zwykł odwiedzać do czasu, kiedy wyrósł z rodziców.

I tak sobie myślę, ja ateistka, dlaczego brak wiary w Boga jest uznawany tak często za brak wiary ogólnie.

Życie bez wiary jest życiem, które nachodzi mnie w koszmarach. Bez świadomości czegoś, co pozwala uporządkować egzystencję. Swoją własną, cudze nie grają roli.

Obecnie panujący kryzys świadomości pozwolił ludziom zapomnieć myśleć. Szukać, zastanawiać się, poddawać w wątpliwość wszelkie prawdy płynące zewsząd. Pozwolił nam odciąć wątpliwości i tęsknotę za tym czymś, co jest ważne.

W co ja wierzę?

W potencjał człowieka i wolę mocy, to oczywista.

Banalnie, w miłość. Taką normalną. Bez pochłaniania drugiego, bo w harmonii jest doskonałość. Może nie jest łatwo o taką, może nie istnieje. Nie chcę wierzyć, że nie istnieje, bo to nie jest życie, którego bym chciała dla siebie.

Mam znajomych, którzy planują już swoje śluby. Nie wpadli, nie chcą kredytu, nie wierzą w czystość przedmałżeńską.
I chociaż sama raczej w małżeństwo nie wierzę, jak już powiedziałam wyżej - wierzę w miłość.

I dlatego takie wiadomości zawsze są piękne.


niedziela, 12 stycznia 2014



















Słowa przez wieki lubią zmieniać znaczenie, a ludzie, nie podejrzewający nawet, że idea ewolucji rozwija się w najmniejszych nawet partiach życia, używają ich  cały czas w ten sam sposób, nie bacząc na czynne życie  znaków, których treść przechodzi transformację.

Dziwka, szmata, zdzira, kurwa.

Prawie każda z nas słyszała to kiedyś z ust jakiegoś palanta.
Ja nie raz i nie dwa, to zasługa mojego kwiatu podstarzałej młodzieży polskiej, który przesiaduje pod moją klatką.

Kiedyś siedziałam w knajpie, piłam wódkę ze znajomymi, i, jak to czasem bywa w sobotnie wieczory, byłam trochę przygnębiona. Mój kolega zauważył to, posiedział ze mną trochę, popatrzył na moją smutną facjatę i spytał

'to co? idziemy do łóżka?'

'chyba, kurwa, żartujesz.'

czy kolega był dziwką? Nie, nie był. Jak mnie poinformował, czasem się udaje. Dziewczęta się dają przekonać.

Przykład jest dla większości oczywisty i może już zaczynacie kręcić nosami, że panoszę się z  frazesami w Internecie.

Wyobraźmy sobie sytuację na odwrót.

Że on siedzi przygnębiony i ja mu zadaję to pytanie.
BANG!

Podobno, męźczyźni byliby ukontentowani.
Czyżby?

A czy pierwsza myśl nie byłaby 'ilu już dała?'
Albo 'jeb. ona to musi być napalona'

Czy oferowałabym pieniądze?
Nie.

Dyskretytuję się jako kandydatkę na ewentualną dziwkę.

Inna sytuacja.
Znam gościa jakieś 10 minut, impreza, mam chyba z 19 czy 20 lat.

'podobno robię b. dobre minety, co Ty na to?'

opadają mi piersi, powieki, ręce i nogi.
'nie, dzięki'

Do dziś pękam ze śmiechu, jak sobie to przypominam, więc pozdrowienia dla Pana Minety, zawsze potrafi mi poprawić humor. Jestem taka ładna, że na wstępie ludzie chcą mi oferować miłość oralną. Za darmo!! Żyć, nie umierać.

Spróbujmy zobaczyć tę sytuację na odwrót, znowu.
Dziewczyna robi to samo, tylko inną czynność oferuje.
No scena chyba rodem z porno, ale ponownie: nie chce pieniędzy. Więc chyba nie jest dziwką?

Wniosek z tych dwóch anegdotek bardzo prosty: faceci potrafią sprzedać najbardziej lamerskie, naznaczone kurewskim znamieniem teksty, jeśli mają ochotę przelecieć jakąś pannę.

Wniosek drugi: dziewczyny, nie róbcie podobnie.

Więc, kim jest dziwka dziś? Kim jest łatwa panna? Taka, która lubi uprawiać seks z nieznajomymi i robić to często? Chyba nie. Może się podobać, może nie, ale z definicji odpadają z tej kategorii, nie biorą kasy, no i robią to dla siebie, bo mają taki, lekko kurewny, kaprys. Mimo wszystko. Bo traktują seks jak towar, ale które same wybierają i wrzucają do swoich koszyczków, przechadzając się po wielkich seksmarketach.

Czym się charakteryzują kurwy XXI wieku, w krajach pierwszego świata?

To te, które robią to po coś.
Żeby potem zadzwonił.
Żeby dał kwiatki.
Żeby można było popisać trochę, jakieś smsy, jakieś wiadomości na fb, zawsze to ułuda życia w szczęśliwym związku, do którego się dąży.
Żeby się, kurwa, zakochał na całego i piał serenady pod oknami

Sprzedają własne ciało dla wyższych, w swoim miemaniu, celów.
Jak zobaczy, jaka jestem dobra, to już mnie z życia i z łóżka nie wyrzuci.

I tak sobie myślę, co musiałabym usłyszeć, żeby z takim kolegą jednym, czy drugim, spędzić czas.
No chyba by mnie musiał intelektualnie pociągnąć.

mission impossible.

poniedziałek, 6 stycznia 2014





Zrób dzisiaj coś.
Coś dobrego.
Coś kreatywnego.
Coś, za co inni będą Ci dziękować.
Coś niezwykłego.

Nie łapię tego. Te motywacyjne gadki sprawiają, że co rano czuję się jak gówno, bo nie uratowałam jakiejś sieroty, nie przeczytałam artykułu o alternatywnych źródłach energii, nie poćwiczyłam moich pośladków, żeby były idealnie krągłe, jak piłki do bilarda.
Nie obejrzałam nawet jakiegoś mądrego programu dokumentalnego, tylko znowu seriale medyczne, bo jestem uzależniona, mimo że na myśl o wkładaniu rąd do cudzego ciała, przechodzą mnie dreszcze.

Nie zjadłam planowanego, zdrowego obiadu, nie dlatego, że nie miałam czasu, bo jestem pracocholiczką i wolałam siedzieć w pracy, tylko dlatego, że siedzenie na moim krągłym tyłku i czytanie kryminału uniemożliwiło mi to całkiem skutecznie.

Nie wymyłam łazienki, bo nie uważam, żeby kupowe cząsteczki zabiły mnie właśnie dziś.

Nawet nie wyszłam z domu, bo nie miałam ochoty.

Czy to coś złego?
Czy będę żałować tego dnia i napiszę kiedys o nim poemat? O utraconym dniu?

Na pewno nie. Jedyna wolność, na jaką mogę sobie pozwolić, to nicnierobienie, kiedy tylko mam możliwość.

Więc czemu czujemy się winni?