wtorek, 26 sierpnia 2014

Weź się.

Jakoś to wszystko nie takie.

Dowiaduję się o ciąży znajomych z fejsa, bo powstało nowe wydarzenie z życia “Spodziewa się dziecka” - są to znajomi, których tak naprawdę nawet nie kojarzę, a oni, w łaskawości swojej, udostępniają mi takie rewelacje.

Siedzę więc i modlę się, żeby fejsbuk dodał też inne ważne wydarzenia z życia, które ja też mogłabym udostępniać innym ludziom, których nie znam, ale rzecz jasna, równie intymne - na przykład “Ma zakwasy”.

Jestem bombardowana zdjęciami dziewcząt tak chudych, że w przerwie między ich nogami można urządzać grube imprezy, łącznie z robieniem szpagatów po pijaku. Ich mięśnie rozwijają się same, bez morderczych treningów, czasem tylko pomachają nóżką i rączką w takt muzyki. Na pytanie, co jedzą, odpowiadają niezmiennie, że wszystko. Ale zdrowo.
Bio marchewki i bio jabłka, razem z jajkami, które wysiadują kurczaki, siedzące na puchatych poduszkach, ze szklaneczką trunku przy boku i cygarem w dziobie, słuchające Bacha.

Siedzę i czekam, aż nawet baby z nosa będą zbierane, hermetycznie pakowane i sprzedawane w minimalistycznych opakowaniach z jakimś bio opisem, a ludzie będą kupować, kupować.

Instagram puszcza do mnie oko hasztagiem, że kobiety nie potrzebują feminizmu.
Kobiety go nie potrzebują.
Z jednej strony im się nie dziwię, skoro feministki są, jakie są, i naprawdę, noszenie źle dobranych ciuchów, jest najmniejszym z ich grzechów, ale z drugiej nie potrafię pojąć, jak bardzo głupie jest takie podejście, jak bardzo krótkowzroczne i wygodne.
Pomyśl jedna z drugą, że gdyby nie feministki, to byś nawet nie mogłą publicznie ogłosić, że tego prądu nie potrzebujesz.

Siedzę sobie i jest mi wstyd, macham teraz do wszystkich sufrażystek, których usta były na siłę rozszerzane stalowymi, bądź drewnianymi szczękami celem ich nakarmienia, kiedy walczyły o wolność. Moją.

Znajome mi w jakiś sposób dziewczyny, mieszkanki mojego miasta, uważają za stosowne umieszczać w internetach swoje zdjęcia nago z chłopakiem swoim, mężem, narzeczonym, kto wie, a mi ręce opadają tak nisko, że mogłabym z nich zrobić szalik i się ogrzać, bo lato się kończy.

Spytacie pewnie, po cholerę siedzę tutaj i to oglądam, czemu nie pousuwam sobie kont i nie wyłączę komputera.

Powód jest bardzo prosty: dziękuję losowi, że mam o czym pisać dla Was noteczki.

I podbijam sobie samoocenę, oczywista.


zdjęcie: via Pinterest





1 komentarz: