Jakoś to wszystko nie takie.
Dowiaduję
się o ciąży znajomych z fejsa, bo powstało nowe wydarzenie z życia
“Spodziewa się dziecka” - są to znajomi, których tak naprawdę nawet nie
kojarzę, a oni, w łaskawości swojej, udostępniają mi takie rewelacje.
Siedzę
więc i modlę się, żeby fejsbuk dodał też inne ważne wydarzenia z życia,
które ja też mogłabym udostępniać innym ludziom, których nie znam, ale
rzecz jasna, równie intymne - na przykład “Ma zakwasy”.
Jestem
bombardowana zdjęciami dziewcząt tak chudych, że w przerwie między ich
nogami można urządzać grube imprezy, łącznie z robieniem szpagatów po
pijaku. Ich mięśnie rozwijają się same, bez morderczych treningów,
czasem tylko pomachają nóżką i rączką w takt muzyki. Na pytanie, co
jedzą, odpowiadają niezmiennie, że wszystko. Ale zdrowo.
Bio
marchewki i bio jabłka, razem z jajkami, które wysiadują kurczaki,
siedzące na puchatych poduszkach, ze szklaneczką trunku przy boku i
cygarem w dziobie, słuchające Bacha.
Siedzę
i czekam, aż nawet baby z nosa będą zbierane, hermetycznie pakowane i
sprzedawane w minimalistycznych opakowaniach z jakimś bio opisem, a
ludzie będą kupować, kupować.
Instagram puszcza do mnie oko hasztagiem, że kobiety nie potrzebują feminizmu.
Kobiety go nie potrzebują.
Z jednej strony im się nie dziwię, skoro feministki są, jakie są, i naprawdę, noszenie źle dobranych ciuchów, jest najmniejszym z ich grzechów, ale z drugiej nie potrafię pojąć, jak bardzo głupie jest takie podejście, jak bardzo krótkowzroczne i wygodne.
Pomyśl jedna z drugą, że gdyby nie feministki, to byś nawet nie mogłą publicznie ogłosić, że tego prądu nie potrzebujesz.
Kobiety go nie potrzebują.
Z jednej strony im się nie dziwię, skoro feministki są, jakie są, i naprawdę, noszenie źle dobranych ciuchów, jest najmniejszym z ich grzechów, ale z drugiej nie potrafię pojąć, jak bardzo głupie jest takie podejście, jak bardzo krótkowzroczne i wygodne.
Pomyśl jedna z drugą, że gdyby nie feministki, to byś nawet nie mogłą publicznie ogłosić, że tego prądu nie potrzebujesz.
Siedzę
sobie i jest mi wstyd, macham teraz do wszystkich sufrażystek, których
usta były na siłę rozszerzane stalowymi, bądź drewnianymi szczękami
celem ich nakarmienia, kiedy walczyły o wolność. Moją.
Znajome
mi w jakiś sposób dziewczyny, mieszkanki mojego miasta, uważają za
stosowne umieszczać w internetach swoje zdjęcia nago z chłopakiem swoim,
mężem, narzeczonym, kto wie, a mi ręce opadają tak nisko, że mogłabym z
nich zrobić szalik i się ogrzać, bo lato się kończy.
Spytacie pewnie, po cholerę siedzę tutaj i to oglądam, czemu nie pousuwam sobie kont i nie wyłączę komputera.
Powód jest bardzo prosty: dziękuję losowi, że mam o czym pisać dla Was noteczki.
I podbijam sobie samoocenę, oczywista.
zdjęcie: via Pinterest
Świat zmierza... no właśnie, do czego?
OdpowiedzUsuń