piątek, 13 czerwca 2014

Zaufanie.


To ważna rzecz.


Na placu objawiało się podjęciem krótkiej decyzji w odpowiedzi na pytanie, czy dasz się karnąć, bo przecież rower z komunii i rozcharatałam sobie dopiero 2 kolana i pół łokcia, więc jeszcze się nie najeździłam.


Potem, pożycza się rozmaite rzeczy: książki, które nie wracają, ubrania, które owszem, wracają, ale naderwane, albo ufajdane, bizuterię, która i tak, z punktu, jest wspólną własnością przyjaciółek.


To też powierzanie sekretów, że podkochuję się w takim jednym/jednej, ale on/ona na mnie nie zwraca uwagi i o jesu, co robić, bo to miłość mojego życia. I to zaufanie, wreszcie zawiedzione, dziewiczo, po raz pierwszy, bo Twoja koleżanka bądź kolega paraduje z nią/nim po parku i prawie trzymają sie za ręce.
Trauma. A przecież masz dopiero 13 lat.


Zaufanie jest na długo i na krótko, bo można sie roznegliżować przed kimś i nie trwa to za długo, w końcu tylko bluzka, sukienka, rajstopy, buty, bielizna, szast-prast, albo spodnie i koszula.
Albo na długo, kiedy przy tej kupce ubrań leżą Twoje nadzieje, marzenia, strachy, dusza, rozum i serce.


I naprawdę, kurwa, nie rozumiem, skąd się bierze brak zaufania w związkach.
To nałogowe wkradanie się na pocztę, na fejsa, na telefon, bo może on/ona kogoś ma? Może z kimś koresponduje? Może rucha na boku?
Jak Ci nie wstyd brać do ręki coś, co nie jest Twoje i nie Twoje rzeczy są w środku? Mamie w torbie też grzebałaś, kiedy byłaś mała?
Albo awantury na środku klubu, bo czemu na nią patrzyłeś, a nie na mnie cały czas, czemu rozmawiasz z kimś, kogo znasz dłużej niż mnie i nie widziałeś się z nim od kilku dobrych miesięcy, a ze mną widzisz się codziennie?


Jak Ci nie wstyd zasłaniać komuś panoramy cudowności tego świata, nawet jeśli to cudza głowa, nie Twoja?


Jak niską trzeba mieć samoocenę, żeby bać się cudzej zdrady, wciąż i wciąż?
Jak bardzo nudne musi być Twoje życie, skoro chcesz je spędzać tylko z Tym Jedynym, Tą Jedyną i nie dopuszczać nikogo, nigdy, nigdzie?


I jak słyszę “no bo ja tak mam”, to mnie kurwica ogarnia, no bo jak to? Wystarczy powiedzieć takie zdanie i już? Wszystko załatwione, odpuszczone, no offence, bo ja tak mam?
Już to widzę, jak przykładowo, obgryzam paznokcie i pluję nimi komuś na wycieraczkę, i gdy zdziwiony mieszkaniec mieszkania otwiera mi drzwi, mówię “no bo ja tak mam. Także tego. Papatki!”
Zaprawdę, zaprawdę powiadam Wam: Jestem tak zajebista, że nigdy nie przeszło by mi przez myśl, żeby ktos mógł zdradzić mnie. I tego się trzymam.


Wam też radzę, masochistyczne psychole.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz