czwartek, 15 maja 2014



Są takie słowa, które wypowiadamy bardzo często, typu “nie mogę”, “ale mi się nie chce”, czy “kurwa mać”.
Wypowiadamy je z przyjemnością, poszczególne litery smakują jak karmel, albo czekolada. Bezwstydnie pozwalamy im wychodzić, kiedy tylko jest okazja, albo mamy takie widzimisię.  

Są też takie, które smakują jak glina, albo gips i nie warto ich formować, bo będą nas bolały zęby.
Na dzień dzisiejszy uważam, że najcięższym słowem ze wszystkich, z którym wszyscy mają problem jest nie “ambiwalentny”, którego co drugi Polak nie rozumie, a “przepraszam”.

Przepraszam, że mój kąśliwy komentarz, który wygłosiłam zepsuł Ci cały dzień, ale frustracja w moich żyłach musiała znaleźć ujście i opryskała Cię, tak jak woda z kałuży, kiedy stoisz przy przejściu, wcale nie jest mi przykro.

Przepraszam, że przeze mnie płakałaś, bo sprawiłem Ci przykrość. Nie odebrałam, nie odpisałem, nie dałem znaku życia, mimo że mnie o to poproszono. Nie przyszedłem na umówione spotkanie, spóźniłam się godzinę i jeszcze pół, bo co mnie to obchodzi.
Przepraszam, że nie możesz mi ufać i za to, że nie chciało mi się poinformować o tym, że zmieniłam zdanie co do kilku, fundamentalnych spraw.
Przepraszam, że nie dziękuję.
Przepraszam, że traktuję Cię jak nic, bo jesteś dla mnie nikim.
Przepraszam, że okazuję Ci kompletny brak szacunku takim zachowaniem, ale przecież mogę.

Zacznijmy wreszcie przepraszać się za rzeczy, które mają znaczenie, a nie za to, że kogoś podsiedliśmy, albo zjedliśmy ostatnie ciastko z talerza.

Nauczmy się się skreślać buraków z list naszych znajomych. Może nie od razu na fb, bo co by to było, ale nauczmy się blokować dostęp buractwa do naszych głów i rąk.

Kiedy byłam jeszcze małą olkązerolką, myślałam, że nie wypada komuś powiedzieć, że ma pierdolca. Było mi tylko smutno i przykro, jak na skromną dziewczynkę przystało.Siedziałam sobie grzecznie w moim niebieskim pokoiku, na drapiącej wykładzinie i zastanawiałam się, dlaczego, mimo tego, że jestem takim miłym i uroczym dzieckiem, inni brzydko się zachowują.

Teraz, dorosła Olkazerolka już nie jest skromna, ani cicha, o czym doskonale wie każdy, kto przebywał ze mną chociaż 5 minut. Owszem, dalej mi przykro, ale jednak uczucie zdenerwowania i rozczarowania, wygrywa.
Siedzę sobie w moim żółtym pokoiku i zachodzę w głowę, czemu głupota jest tak wszechogarniająca, a zaraz za nią idzie brak ogłady.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz