poniedziałek, 5 maja 2014


Moi mili, zapomniałam.
Zapomniałam wczoraj, że minęło 6 lat, odkąd zdawałam maturę.

6 lat, odkąd pierwszy (i niestety, nie ostatni) raz zajarałam dwie fajki jedna po drugiej i omal nie zrzygałam się na swoją maturalną spódnicę.

6 lat, odkąd moja najlepsza przyjaciółka rozerwała sobie spódnicę na tyłku i było jej prawie widać bieliznę, a pracę z polskiego oddawała, zasłaniając nią rozdarcie.

6 lat, odkąd definitywnie pokochałam Wiesława Myśliwskiego, bo jego tekst dostałam  na maturze i uroniłam łzę, bo był taki piękny i mądry.

6 lat, odkąd przyłapano mnie na paleniu pod szkołą i na 10 minut przed moim egzaminem ustnym z polskiego walnęto w moją stronę dwie pogadanki: zarówno matematyczka, jak i wychowawaczyni.

[Ola, ja rozumiem, każdy przez to przechodził. Ale kobieta, jak chce sobie zapalić, to powinna iść do knajpy i w spokoju odpalić, a nie po kątach, przy szkole, na ulicy.

Ja nie rozumiem do dziś. Gdyby mnie było stać na chodzenie do knajpy za każdym razem, kiedy chce mi się palić, musiałabym być miliarderką]

6 lat, odkąd myślałam, że tak naprawdę zejdę. Ze stresu.

[jako wzorowa uczennica postanowiłam, że zdam najlepiej. No i zdałam, ale z 2 przedmiotów, jednak historia zawsze okryta jest klęską, bo mimo poziomu podstawowego, był to najgorzej zdany przeze mnie przedmiot]

6 lat, odkąd straciłam jakąkolwiek stabilizację w swoim życiu - tylko szkoła jest takim gwarantem, ale już nie studia.
Wiecie czemu?
Bo na zajęcia możesz nie iść i wszyscy mają to w dupie. Nikomu się nie tłumaczysz, chyba że przy zaliczeniu, ale i tak nie musisz.
  


Skorzystam z okazji i powiem Wam, co ja chciałabym usłyszeć 6 lat temu:

- będziecie myśleli przez te wakacje, że jesteście królami świata, bo zdaliście i będzie tylko lepiej. Macie rację.
I tak spędzicie ten czas na chlaniu i jaraniu wszystkiego, co można.

- często zadawanym przez Was pytaniem na studiach będzie "co ja tu robię?", bo poziom głupoty w szkołach wyższych, jest, jak samo określenie wskazuje, wyższy.

- będziecie (o ile już tego nie robicie) chodzić do łóżka z całkowicie nieodpowiednimi osobami i będzie Wam się to podobać i będzie to dobre, o ile partner też będzie niezgorszy.

- jeżeli jeszcze nie wiecie, czym jest kac (ja tak mialam), poczujecie to w krótkim czasie ze zdwojoną siłą.

- będziecie się zastanawiać, czy wyjechać z tego kraju i słusznie.

- odkochacie się z tej licealnej miłości na poważnie, po grób, po śmierć, a potem zakochacie się kolejny raz. 


I róbcie to wszystko, bo macie przed sobą najdłuższe wakacje życia.
I możecie wierzyć, albo nie, ale świat pachnie trochę inaczej, jak się ewouluje (nie lubię słowa dorasta). Trochę brudem i syfem, ale też prawdziwą wolnością.

Całuski!








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz