poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Każdy ma ochotę kogoś zabić. Czasem. Bywa to ochota tak silna i podniecjąca, że nawet orgazm z nią przegra, równie beznadziejnie bezsensowny i ogłupiający.

To ta starsza kobieta przed Tobą w kolejce, która robi zakupy akurat na okoliczność końca świata, kiedy to jesus z mieczem obosiecznym wyrżnie wszystkich rozwodników i gejów, największych wrogóch moralności.

To była dziewczyna twojego aktualnego księcia, która, oczywiście, jest śliczna, ma błyszczące włosy, a na zębach nigdy nie ma nieproszonych gości w postaci pietruszki. Jest elokwentna i zadbana, w lewej kieszeni spodni ma doktorat, a w prawej brak problemów natury psychicznej, za to świetnie piecze jabłecznik.

To ten gość, który traktuje swoje dziewczę jak gówno, bo może, bo jest sadystyczną świnią, pluskającą się w bajorze szowinizmu i puszczania bąków na głos.

To ta szczęśliwa parka, która musi eksplorować swoje górne drogi oddechowe akurat przy Tobie, akurat na koncercie, za który wybuliłeś fortunę.

To ten chłopak, który powoduje, że płaczesz i myślisz o sobie jak o nędznej musze, której bzyczenie doprowadza do szleństwa, a łapki są lepkie i zawsze nie na miejscu, bo powinny być złożone, na kolanach, które się stykają, "na miłość boską, daj mi spokój, bo mam dość". A ty bzyczysz dalej.

To ci, którzy zawsze wiedzą lepiej, "ja też tak mam, wiem co czujesz". Taak?
A wiesz jak to jest chcieć zabić ciebie?

Chcemy zabić lepszych od nas i tych gorszych, równych nam nie zauważamy, są nudni i bezbarwni. Chcemy zabić starszych i tych młodszych, którzy wkładają nam palce do oczu.

Santa Muerte, nie wychodź za często zza drzwi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz