środa, 17 lipca 2013

Zostawiłam kilka dni temu kogoś, kto był ze mną we wszystkich sytuacjach, dobrych i złych, głównie stresowych.

Zajmował mi usta, kiedy nie wiedziałam co powiedzieć, albo mówiłam za dużo.

Nigdy nie było problemem go dostać, chociaż jakość chwili, którą spędzaliśmy razem zależała od jakości materiału.
Był na moje każde zawołanie, ochoczo wyskakiwał z paczki i gdyby umiał mówić, pewnie krzyczałby:
"nareszcie jesteś!"

Miał śliczny biały garnitur ze srebrną lamówką i pachniał miętą, albo w białej koszuli i żółtych spodniach dawał mi się na chwilę poczuć jak kowboj.

W małym pudełku było zamknięte 20 magicznych chwil, kiedy byliśmy tylko we dwójkę. Zawsze zapominałam o niezbędnym składniku, potrzebnym do tego, żeby znowu pojawiała się iskra.
Czasem tych iskier było więcej, czasem kończył się gaz.

Mój przyjacielu, papierosie.
Będę za tobą tęsknić, ale wybacz - za bardzo zmniejszyłeś mi pojemność płuc, zrozum. nie mozemy się dłużej spotykać.

Może czasami. szybki numerek, ale nie na poważnie.
Nie bierz tego do siebie.

1 komentarz: