czwartek, 4 lipca 2013

n/d

Balansowałam dzisiaj na granicy życia i śmierci jakieś 10 razy.
Moje życie przelatywało mi przed oczami w zawrotnym tempie, czyli ja, lat 3, kąpię się w zielonej misce w wannie, jak jakaś poschizowana matrioszka, na oczach całej rodziny. Mam złote loczki i jestem obezwładniająco słodka.

Ja, lat 7, pokazuję język nauczycielce w 1 klasie podstawówki i na bezczelnego twierdzę, że to nie było do niej.

Ja, lat 11, zakochuję się w Anakinie Skywalkerze i mam nadzieję, że dostanę list z Hogwartu.

Ja, lat 15, gorliwie śpiewam na chwałę Pana i jako wolontariusz pomagam prać dzieciom brudne majtki. Pomagam - znaczy ja piorę, a one chlapią na mnie i na siebie wodą.

Ja, lat 16, prowadząc szkolną imprezę mówię "Kurwa" i właśnie w tym momencie orientuję się, że nie wyłączyłam mikrofonu. Żeby zatrzeć złe wrażenie, towarzyszący mi kolega zaczyna udawać gołębia.

Ja, lat 17,5 upijam się po raz pierwszy i idę na spacer po lesie, po czym siadam pod jednym jedynym drzewem w pobliżu 10 metrów.

I tak dalej i tak dalej.

A poszłam na rower. Do kurwy nędzy, albo ja nie umiem jeździć ,w co nie wierzę, bo jedyna rzecz, jakiej nie umiem, to powstrzymać się od kąśliwych komenatrzy na temat ludzi głupszych ode mnie, albo ludzie są popierdoleni i nie potrafią:
a) chodzić po ulicy
b chodzić po chodniku w linii w miarę prostej i nie odskakiwać w lewo, bądź prawo, jak nadjeżdża rowerzysta
c) nie rozpierdalać się po całej wolnej przestrzeni chodnikowej, bo przecież jest za darmo
d) wyprowadzać dzieci na spacer
e) odróżnić zielonego od czerwonego w trakcie jazdy samochodem. Na dodatek chujowym peugotem. Albo hondą. Jedyne auto, któremu ustąpiłabym na przejściu jest aston martin, bo podkochuję się w bondzie.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz