wtorek, 25 listopada 2014

Jestem ofiarą.


Są takie dni, kiedy nic się nie dzieje, a Ty leniwie czytasz internet i w ostateczności sięgasz do źródeł, gdzie nigdy nie zeszły mądrość, ani wartość.

“Fryzura (sp) od czapy. Jak się czesać, żeby włosy nie przypominały siana?”

Myślę sobie najpierw, jaki zabawny chwyt stylistyczno-graficzny z tymi nawiasami, zmyślne.
Że niby spod spodu, ale też z dupy, co potocznie w moim rozumieniu oznacza taki związek słów jak “od czapy”, gdzie jednak z dupy jest bardziej uniwersalne.

Potem myślę sobie, jak uniknąć efektu siana, no i oczywiście, bycie łysym, naturalnie, bądź z wyboru, będzie wyborem idealnym.

A potem przychodzą mi jeszcze do głowy te takie wielkie grabie, co się nimi grabi siano. Nie pamiętam, jak się nazywają, to na pewno nie motyka, bo z nią to na słońce, a nie na siano.
I BANG!
Moje myśli galopują już nieskrępowanie ku dolinie słońca, potocznie zwanej latem i robi mi się trochę smutno, bo na dworze jest zimno i nawet moja śliczna czapka z trupią czaszką za 2 złote nie poprawi tej sytuacji.
I nawet nie czytam artykułu, bo po co.

A potem oczy moje spoczywają na prawo i widzę kolejny tytuł

“Jak się ubierać jesienią, by było ciepło i nie wyglądać jak bałwan?”

Kolejna gra słów - czy chodzi tylko o bałwana ze śniegu, czyli żebyśmy nie wyglądali jak bałwany w puchowych kurtkach, czy jak debile?

Bo jak to drugie, to wystarczy, że wyjdziecie za mną, kiedy idę wyrzucić śmieci (co zdarza się rzadko, gdyż czekam zawsze na wodę, co jest, jak w przypadku porodu, niezbywalnym sygnałem, że należy to zrobić) i nie ubierzecie się tak jak ja.

Szare spodnie z dresu, brudne z jedzenia i z dziurami na kolanach. Kolorowe skarpetki, każda inna, bo kto by tracił życie na układanie skarpetek parami. Do tego mój ukochany sweter, który rozerwałam kiedyś, niosąc obiad z kuchni do pokoju, bo nadziałam się na klamkę. Nie ma połowy rękawa, ale dalej go lubię.
Do tego szalik do ziemi i czapka, każde z inne parafii. Na to wszystko narzucam jeszcze gustowny płaszczyk z lumpa w stylu coco chanel, bo jednak Polska to nie Londyn, żebym ubrała do tego polar.

A z radia leci znowu Linkin Park, kolega z pracy twierdzi, że z Tychów do Wrocławia jedzie godzinę minut pięć, a ma tylko skodę oktavię, której zdjęcia nawet się nie wyświetlają się w google, bo najpierw jest wikipedia, a ja kolejny raz jestem niewiernym Tomaszem.

zdjęcie: via Pinterest

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz