niedziela, 2 listopada 2014

hasztag obłęd.


Jakoś się tematyczna zrobiłam ostatnimi czasy, a więc niech będzie - 1 listopada.
Dzień Jeżdżenia na Groby.

W ten szczególny dzień w roku, ruch na osiedlach dla zmarłych jest większy, niż na tych dla żywych (ale myślę, że gdyby otwarto supermarkety, prawdziwa namiętność konsumpcjonistów pobiłaby tradycję czczenia martwych na głowę), prawdziwy dobry kierowca nie ściąga ręki z klaksonu w drodze na cmentarz, i, oczywiście, zapomina zapałek do zniczy.
Są futra i płaszcze na niedzielę, a to wszystko w kolorze sztucznych chryzantem i o smaku lizaków, których główny składnik to najczystszy cukier.

Pamiętam za gnoja, taki artykuł przeczytałam o tym właśnie - że to skandal, sodomia i gomoria, bo to jest dzień podniosły i nie wypada jeść cukierków i zapalać zniczy w tym samym momencie.
I tak sobie pomyślałam wczoraj, czemu nie?

I tak sobie dodałam w głowie do tego pytania jeszcze jedno: po co narzekać na polaków, że zachowują się jak polacy?

Niech sobie kupują te znicze w kształtach monumentalnych, z zatopionymi kwiatami i wyrzeźbioną maryją, z papieżem polakiem i bogiem ojcem (notabene, jestem zachwycona hitem tegorocznym w modzie cmentarnej: znicze powleczone TĘCZOWĄ POŚWIATĄ, jak benzyna, no odlot), niech ozdabiają groby sztucznymi kwiatami w wersji mało zaawansowanej, ale za to krzykliwej i tandetnej.
Niech ubierają się odświętnie, plotkują, nie potrafią jeździć autem i myślą o tym, co ludzie powiedzą.

Mam dość tych głupich żartów o tym, jak strasznie jesteśmy beznadziejni. Jak bardzo śmierdzimy cebulą, jak w Polsce jest do luftu i w ogóle jak żyć w kraju, gdzie ludzie nie potrafią się ubrać i maja tanie kosmetyki do pyska, a na balkonie trzymają konia.
Nie twierdzę, że tak nie jest, bo jest, ale skoro nic nie robisz w kierunku, żeby było inaczej, to się zamknij po prostu.

Ja się swój ogródek staram orać po swojemu i na przykład ubawiłam się wczoraj setnie na korowodzie śmierci, gdzie o śmierci się zapomina, bo ważniejsze jest, czy znicze stoją w prostej linii, totalnie odpadłam w gąszczu plastikowych kwiatów, które uwielbiam w ten jeden dzień, w tym jednym miejscu. Przybijam piątkę osobie, która wpadła na pomysł sprzedaży oscypków przy bramie cmentarza, żałuję, że nie było też obwarzanków krakowskich, ale zadowoliłam się lizakiem w kolorze, butelkowej czerwieni, tak słodkim, że prawie wypadły mi zęby.

zdjęcie: via Pinterest






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz