Kotałki,
jak już kiedyś wspominałam, w życiu każdego człowieka przychodzi czas
na zmiany. Więc zamiast typowej owsianki na śniadanie, tego dnia zjadłam
kanapkę.
Umyłam głowę i pojechałam auteczkiem do Tego Większego Miasta.
Taka sytuacja, że miałam rozmowę o pracę (II poziom) - w ramach rozerwania się, wysyłam czasem moje przebogate CV i uczęszczam na takie spotkania, jeżeli ktoś pozna się na moim geniuszu i mnie na nie zaprosi.
Taka sytuacja, że miałam rozmowę o pracę (II poziom) - w ramach rozerwania się, wysyłam czasem moje przebogate CV i uczęszczam na takie spotkania, jeżeli ktoś pozna się na moim geniuszu i mnie na nie zaprosi.
Pech
chciał, że dzień wcześniej była impreza, zaczęłam puszczać (jako DJ
KAŻDEJ imprezy) Die Antwoord, no i wróciłam do domu co najmniej nie o
odpowiedli mniej porze i w stanie co najmniej nieodpowiednim, jak na
planowaną rozmowę.
W oparach porannego miasta zaparkowałam rydwan (oczywiście sto mil od celu, bo lubię chodzić) i ruszyłam.
Z malutkim przystankiem na wizytę w miejscu, gdzie na nawet król chodzi piechotą, bo kac czasem ma takie nieprzyjemne objawy.
Praca,
jaką mi oferowano, miała być oczywiście super-hiper, obsługa Klienta,
może z rosyjskim, bo gość, który przeprowadzał pierwszy etap, mówił
trochę nie po polsku, jak na mój gust.
Siadłam w poczekalni, naprzeciwko mnie pani zza komputera, z nogą w gipsie każe czekać, czekam. 2 typów obok narzeka na rwę kulszową (WAT? co to jest, myślę sobie i błogosławię internet w telefonie).
Pach, pach, wychodzi jakaś panna, na oko w moim wieku, prosi mnie do pokoju, w którym druga panna mi oznajmia, że
Siadłam w poczekalni, naprzeciwko mnie pani zza komputera, z nogą w gipsie każe czekać, czekam. 2 typów obok narzeka na rwę kulszową (WAT? co to jest, myślę sobie i błogosławię internet w telefonie).
Pach, pach, wychodzi jakaś panna, na oko w moim wieku, prosi mnie do pokoju, w którym druga panna mi oznajmia, że
no
cześć, będziesz dzisiaj ze mną pracować, miło Cię poznać, o Ola? Ja też
mam tak na imię, no popatrz, ha, ha, a dlaczego zmieniasz pracę, a jak
sobie radzisz w stresie, uprawiasz sport, jakiej muzyki słuchasz, masz
pasję, co robisz w wolnym czasie?
Jest
niewysoka, ma na sobie najgorszą rzecz, jaką wymyśliła ludzkość od
czasów tych śmiesznych plecaków, które są z przezroczystego plastiku i
wszyscy widzą, co masz w środku, czyli żakiet z dresu (sic!), spodnie
koloru khaki i bardzo ładną, różową szminkę na ustach. Ma też wyraz
twarzy suki.
Siłą się powstrzymuję przed palnięciem jej w łeb, boli mnie głowa, mam ochotę powiedzieć, że w wolnym czasie jem baby z nosa.
Wsiadamy do auta, trochę nieładne, trochę brudne, jest mi smutno, że zostawiłam auteczko i odpoczynek za sobą.
Po
poziomie pytań pani ha-ha, mam wrażenie, że robota za grube miliony nie
wchodzi w grę, ale z ciekawości stwierdzam, że może spróbuję, bo a nóż
widelec.
Żaden nóż. Nawet widelec.
I
tu się koteczki zatrzymamy. Idę gotować (poważnie! ja!), to znaczy piec
babeczki i bawić się z królową wszystkich kotałek, czyli moją Kotałką.
Tak ma na imię, co zostało potwierdzone wpisem do jej książeczki zdrowia
w zeszły wtorek. Możecie więc porzucić nadzieję na posiadanie
najpiękniejszego kota na świecie, bo właśnie leży na moim łóżku.
to be continued.
zdjęcie: via Pinterest
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz