środa, 2 lipca 2014

Romanse przed etatem.



Bez pracy nie ma kołaczy.
Pierwszy raz uświadomił mnie o tym Kaczor Donald w jednym ze swoich komiksów.


[czytywałam, namiętnie. Mój brat miał stosy donaldów, zarówno tych wydawanych co...no właśnie, co ile? Chyba nie co tydzień, ale rzadziej. Miał też grube kolosy, pełne historyjek, którymi zaczytywałam się w wakacje.
Jak trochę podrosłam i było mnie widać znad lady w kiosku Ruchu, to też kupowałam. Sobie i bratu, bo ja chciałam mieć swój egzemplarz.

Teraz z tego kiosku zrobił się warzywniak, a nie wiem, co stało się z Donaldami].


Nie wiedziałam, co to kołacze. Na pewno nie domyśliłabym się, że to ciasto.
No ale, wracając - do pracy.


Pamiętacie swoją pierwszą pracę za prawdziwe pieniądze?


Bo ja tak.
Miałam około 13 lat, na sobie rozdarte spodnie krótkie zrobione z szarych kalesonów (sic!) i za małą czarną koszulkę. Sprzątałam biuro w starej firmie mojego taty.
To nie był mały nieporządek. Grube warstwy czarnego kurzu na szafie w stylu lat 70 opadły na mnie jak robactwo, brudne miałam włosy i oczy od środka. Nie umiałam wykręcić szmaty, bo miałam za chude rączki, piach miałam nawet w ustach, a potem musiałam jeszcze wysprzątać dwa auta.


50 zł.
To było coś.


Oczywiście, jak każdy polski nastolatek, pracowałam przy rozdawaniu ulotek, co było totalnie bezsensowną i męczącą robotą i nie, wcale nie biorę teraz ulotek na ulicy na pamiątkę własnej przygody i w geście solidarności. Znajdźcie sobie lepszą pracę.
Przychodziłam tam po 3-4 razy w tygodniu, i pracowałam po 5 godzin.


Rytualny papieros z przyjaciółką - przed.
Zabranie ulotek z biura i wycieczka po mieście. Ulotki lądują w koszu, my siedzimy we dwójkę za centrum handlowym, palimy papierosy chłopaków, od których je wyłudziłam.
Czasami szłyśmy do mnie pooglądać telewizję.
Albo kierowniczka zawoziła nas pod zakład pracy/kopalnię i tam nagabywałyśmy ludzi, który wychodzili z roboty.
Któregoś dnia przyczepiałyśmy długopisy do ulotek, co spowodowało chmarę ludzi i to sakramentalne pytanie, które z reguły zna każdy palacz “a mogę dwa?’


Buty i torebka, to była moja wypłata.

Potem, zatrudniam się w chińskiej knajpie jako kelnerka.
Właściciel jest Chińczykiem i prawie nie mówi po polsku, ale bardzo dobitnie, po 2 dniach pracy oświadcza, że jeżeli nie pracuję na stałe, to do widzenia.


30 zł, bo tyle zarobiłam z napiwków, gdzie by tam płacić komuś za 2 dni, wtedy jeszcze nie byłam cholerą, taką jak teraz i nic nie powiedziałam.

Papierosy i wódka.


Jestem po pierwszym roku studiów, siostra koleżanki załatwia mi pracę jako hostessa w Tesco.
Kiedy przy kasie pytają Was o kartę ClubCard, to możliwe, że macie ją ode mnie.
Byłam najlepsza na całe województwo, opyliłam najwięcej szajsu ze wszystkich panienek, które robiły to, co ja.
Warto było stać przez te dwa miesiące, żeby usłyszeć najlepszy komplement życia:

“Gdyby w Niebie były kobiety takie jak Pani, to mógłbym już się tam znaleźć” - powiedział na oko 80-letni Pan i uchylił mi kapelusza, wychodząc ze sklepu.

Ubrania, pierdolniki, piwo, fajki, używki, część za bilet do Indii.


Drugi rok studiów, czerwiec, jadę do Indii, kto by pomyślał, że wiza kosztuje 300 zł? Na pewno nie ja.
Najmuję się znowu jako hostessa, sprzedaję żelazka systemowe - ogromne, na parę, drogie jak cholera, nie sprzedałam żadnego. 10 godzin prasowania jednej koszulki, bo więcej mi nie dali, musiałam tę jedną gnieść co 10 min.
Do dziś nie prasuję koszulek.


Wiza, wakacje życia.


Kiedy praca sezonowa zamieniła się w codzienną?
Mam wrażenie, że nagle. Nagle otoczył mnie etat.



Zdjęcie: via Pinterest

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz