poniedziałek, 14 kwietnia 2014





Idę sobie ulicą w jakże piękny deszczowy dzień, mijam siedzącą na krawężniku Panią Parkingową, której wylewa się brzuch znad niezapiętego rozporka, jedzącą chleb.
Biały.

Mijam kiosk, mijam wiszący na jego bocznej ścianie Fakt.Ale to nie zwykły Fakt. To Fakt z medalikami do zbierania. Możesz mieć pięć, wszystkie mają motyw z Ojcem Świętym, tj. Papieżem-Polakiem.

Lekko mnie dźwiga, ale mówię sobie, co tam, nie patrzę.

Przechadzam się po galerii handlowej, łażę po tych przeklętych sklepach, w których da się dostać zwykłej sukienki, bo wszystko jest modne, tylko nie to, co ja chcę nosić. Więc przechadzam się dalej, w stanie leciutkiej kurwy, zastanawiając się, czemu u boga ojca, ubrania mają taki krótki żywot, gdyby wytrzymywały po 5 lat bez uszczerbku, nie musiałabym kupować nowych.

Lubię czasem ten stan, leciutka kurwa bywa motywująca i całkiem przyjemna oraz pożyteczna.

Nie było mi dane długo sie nią rozkoszować, bo natrafiłam na mini stoisko, które powinno się nazywać "Papież's coins store".
Srebne, złote, wszystkie z okazji rychłej kanonizacji. Możesz nosić sobie Papieża w portfelu, na szczęście.

Przechadzałam się dalej.
Przypomniałam sobie swój pierwszy medalik i różaniec. Nie były to przedmioty kultu, raczej sympatyczne gadżety, moje pierwsze gadżety w stylu gypsy, bo różaniec był bardzo świecący i opalizujący, a medalik nie pamietam.
Przypominam sobie żywoty świętych, które dane mi było poznać przez lata edukacji i kilka lat gorącego romansu z KK, który zakończył się fiaskiem i moim ostatecznym ateizmem.

Co pamiętam?
Krew, nabijanie na pale przez opętanych pogan. Szczucie psami, nabijanie butów od środka gwoździami, żeby biedni chrześcijanie musieli chodzić na męczące spacery. Samobójstwo jakiejś błogosławionej, uświęcone faktem, że broniła się od gwałtu i ostatecznej hańby.
Wizje kobiet i meżczyzn w aureolach, którzy rozmawiali z całą Świetą Trójcą, a w przerwach pisali natchnione księgi.
Oczy świętej Łucji, które sama sobie wydrapała, bo jakiś centurion ją skomplementował (tak mnie ta historia zafascynowała, że przyjęłam jej imię na bierzmowaniu).

Refleksja o świętych skłoniła mnie do ogólnej konkluzji, że bez bajek ludzie chyba nie wytrzymali by zbyt długo, dlatego te wszystkie historyjki powstały dla pierwszych nawróconych pogan, żeby łatwiej było im uwierzyć w resztę tajemnic i pofolgować sobie, bo każdy tak naprawdę chce igrzysk, kij z chlebem.

Tak samo zresztą, jak w każdej innej religii.

I jak dla mnie, wszystko spoko, ale brać to na poważnie?  







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz