Boję się.
Od jakiegoś czasu często słyszę te słowa z różnych ust. Kobiecych ust.
- Boję się wnieść o rozwód, mimo że mam zdolnego do wszystkiego
męża-idiotę, który z chęcią skorzysta z prawa rozdzielności majątkowej.
- Boję się zagadać pierwsza, bo pomyśli, że jestem zdesperowana. Boję
się powiedzieć, co myślę, bo już się do mnie nie odezwie.
- Boję się iść do pracy, bo boję się, że coś spierdolę i że mnie zwolnią,
albo nie przedłużą mi umowy.
- Boję się, że jutro nigdy nie będzie lepsze, bo teraz jest okropnie.
- Boję się, że mnie zostawi, a nie potrafię bez niego żyć, boję się jego
milczenia, bo przyprawia mnie o paranoję. Boję się mu wszystko wygarnąć, bo
odejdzie.
- Boję się, że przytyję po dziecku.
- Boję się, że mnie nie kocha i że się nie oświadczy.
- Boję się, że mój tyłek jest za duży, biust jest za mały, usta za wąskie,
włosy mało puszyste, nogi niezgrabne, stopy koślawe.
Zawsze czujemy się w obowiązku do czegoś równać.
Do Niego, do koleżanki, która wygląda lepiej. Do niewygodnych standardów związanych
z naszą urodą, zachowaniem. Bo kobiecie nie wypada. Nie wypada się jej schlać
jak świnia, nie wypada jej kląć jak szewc z kiepem w buzi. Nie wypada ubierać
pończoch i szpilek, bo wygląda jak dziwka, a ulica to nie wybieg. Nie wypada
jej być zbyt pewną siebie, bo odstraszy potencjalnych kandydatów na Tego
Jedynego, nie wypada też już w XXI wieku być szarą myszką, bo jej nikt nie
dojrzy.
Zawsze, kiedy piszę na taki temat, wyobrażam sobie, jak siedzicie przed
monitorami i myślicie, że jestem jakąś jebniętą feministką.
Ale po prostu nie mogę spokojnie słuchać i patrzeć na to, jak znane mi
kobiety, które są mądre i piękne nie potrafią poskładać się do kupy przez te powody,
o których piszę powyżej.
Dawno temu udało nam się wmówić, że kobieta nie powinna iść przez życie
sama, bo sobie nie poradzi.
[Nie twierdzę, że najlepiej jest być samemu, bo tak nie uważam]
Każdy film, który oglądałam jako młode niewinne dziewczę (bo teraz oglądam krew, śmierć i gangsterów) polegał na prostym
schemacie: jest sama, wszystko idzie chujowo, czasem nawet osiąga sukces, a potem
nareszcie trafia na chłopa i dopiero jest szczęśliwe zakończenie.
Kurwa, nie.
Szczęśliwe zakończenie powinno być wtedy, kiedy przestaje się bać tego, że będzie
sama, albo że jest sama.
Tylko ze sobą jesteśmy do końca.
Zaprawdę, zaprawdę, powiadam Wam, nikt z Wami nie odda ostatniego stolca, ani nie będzie z
Wami siedział w waszej głowie, kiedy będziecie rozliczać się ze swojego życia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz