Jest taka Pani, nazywa się Julia Gillard i dwukrotnie była
premierem Australii.
Nie ma męża, ani dzieci, żyje w stałym, aczkolwiek nieformalnym związku z jakimś gościem, który jest fryzjerem.
Działa w sferze politycznej od lat studenckich.
Nie ma męża, ani dzieci, żyje w stałym, aczkolwiek nieformalnym związku z jakimś gościem, który jest fryzjerem.
Działa w sferze politycznej od lat studenckich.
Nie należę do kobiet, które promują kobiety w politycetylko dlatego, że są kobietami i ja też nią jestem, bo większość z nich się
kompromituje, przynajmniej w polskim parlamencie. Są to albo kobiety brzydkie,
albo ładne, o kompetentnych mało słyszałam.
Ale w czym rzecz.
Nie lubimy polityków. Za nasze pieniądze balują, nie
dotrzymują obietnic. Kłamią. Nadużywają prawa do immunitetu. Przynoszą nam
wstyd. Nie płacą za bilety i obrażają się o memy. Nie lubimy polityki, bo się
na niej nie znamy.
Jednak kierunek naszej nienawiści zazwyczaj jest skierowany głównie na ich działania, a nawet więcej – ich brak.
Jednak kierunek naszej nienawiści zazwyczaj jest skierowany głównie na ich działania, a nawet więcej – ich brak.
Nie na wygląd. Nie na styl życia.
Nie obchodzą mnie osiągnięcia Julii Gillard, bo bezpośrednio
mnie nie dotyczą. Podoba mi się jej podejście do imigrantów, w skrócie – ‘bądźcie
wdzięczni za ziemię, którą wam udostępniamy, a jeżeli nie podoba wam się nasze
prawo, polityka i kultura, won’.
I nieważne czy kłamała, czy była beznadziejna w ostatecznym rozrachunku.
I nieważne czy kłamała, czy była beznadziejna w ostatecznym rozrachunku.
Współczuję
jej. Współczuję wszystkim mądrym kobietom, które umieją robić politykę, bo są
takie. Poświęcają rodzinę i życie prywatne, bo tego chcą, są ambitne i oto, co
dostają w zamian:
W Australii w pewnej knajpie podawali potrawę pieczona przepiórka à la Julia
Gillard - małe piersi, wielkie
uda i monstrualny tyłek.
Ha, ha.
Ha, ha.
Wielokrotnie najeżdżano na nią, bo nie ubiera się dostatecznie
kobieco, a powinna, bo przecież jest kobietą. Jedna z feministek, Germaine
Greer stwierdziła, że pani premier ma ‘wielki tłusty tyłek’.
Tłumacząc się, rzecz jasna, nieudolnie, stwierdziła, że chciała zmotywować Gillard do przywiązywania większej wagi do odpowiedniego dobierania garderoby.
Ha, ha.
Tłumacząc się, rzecz jasna, nieudolnie, stwierdziła, że chciała zmotywować Gillard do przywiązywania większej wagi do odpowiedniego dobierania garderoby.
Ha, ha.
Tony Abbot, jej główny oponent, podchwycił motyw i
stwierdził, że skoro nawet nie umie być kobieca, to ogólnie jest nieudolna.
Ha, ha.
Ha, ha.
Kiedy założyła do parlamentu bluzkę z dekoltem, prawie ja
zlinczowano, bo kto to widział tak się ubierać do parlamentu. Dziennikarka
stacji ABC prawie puściła pawia na antenie, bo zmusza się ją do oglądania ciał politycznych.
Ha, ha.
[Tony Abbot daje się fotografować w obcisłych spodniach do jazdy na rowerze i w stroju do serfingu]
Ha, ha.
[Tony Abbot daje się fotografować w obcisłych spodniach do jazdy na rowerze i w stroju do serfingu]
Skoro nie ma dzieci, to jak może być kompetentna w sprawach
polityki rodzinnej, pyta opozycja.
Ha,ha.
Chuj z tym, że goście mogą nie mieć dzieci, zdradzać żony, brać nowe, o 20 lat młodsze od siebie, kiedy są głowami państw, chodzić na dziwki, wciągać koks z ich tyłków i nie przyznawać się ostatecznie do swoich bękartów.
Oskarżono jej partnera o bycie gejem, bo przecież wszyscy
fryzjerzy to geje.
Ha, ha.
Ha, ha.
Więc ja, składam jej swój mały hołd.
Bo jest ofiarą buractwa tak wielkiego, że nawet mój umysł tego nie ogarnia.
Droga autorko!
OdpowiedzUsuńŚpieszę odpowiedzieć na pytanie, które zastanawiało mnie dosyć długo.
Pytasz dlaczego mężczyzną więcej uchodzi na sucho?. Odpowiedź jest banalnie prosta! Przez lata całe i wieki kobieta zależną była od swojego męża. Ekonomicznie zależną. Kobieta nie mogła chłopa zostawić bo za co by się żywiła.
Skoro była w 100% zależna to jak byś sobie wyobrażała, żeby mogła ona kochanka mieć! I na żigolaków chodzić i organizm belladonną zatruwać. Strach przed opuszczeniem przez męża był więc dużo większy niż współcześnie.
Mężczyźni natomiast już od wieków plugawią swe żony zdradami i innymi sprośnościami przez co przyzwyczaili swoje żony/sąsiadów/wyborców do tego typu postępowań. Nie dziwią one nikogo.
Kobiety dzisiejsze natomiast, niczym dzieci, cieszą się wolnością i swoją niedojrzałością, pozwalającą im się plugawić wszystkim co na świecie od wieków za złe było uznawane.
Pośpieszam ale autorkę uspokoić! Dzisiejsze kobiety niszczą swoje imię w takim tempie, iż pewnie pokolenie naszych dzieci (o ile nasze pokolenie znajdzie czas na dzieci) nie będzie poruszone informacją o zdradzie samicy polityka bardziej niż informacją o zdradzie samca - polityka.
Autorko szanowna, oddziel szum medialny od swojego życia. Pamiętaj, że słowo pisane zawsze opatrzone jest kłamstwem ale prawdę znajdziesz tylko w gronie osób, które są zbyt blisko Ciebie żeby kłamać ale też zbyt daleko żeby czerpać z kłamstwa korzyści.