niedziela, 3 listopada 2013

 Rape me | via Facebook

'Ja to młodzieży zawsze tłumaczyłem: jeżeli kobieta nie chce współżyć,to niech się nie spotyka z mężczyznami. Proste. Takie jest moje zdanie.'

dr. boćkowski, seksuolog

 Przykro mi bardzo, panie boćkowski, nie zasługuje pan na duże litery. Takie jest moje zdanie i ja się z nim zgadzam.

Debata nad istotą gwałtu trwa tak długo i jest tak bezsensowna, że aż ją skomentuję.
Generalnie, rzecz w tym, że panowie mają tylko penisy i nie potrafią myśleć o niczym innym jak o bezmyślnym pukaniu każdej kobiety spotkanej na ulicy, która to kobieta:

a) ma krótką kieckę
b) jest pijana
c) mocno umalowana
d) ma duży dekolt
.
.
.
x) kokieteryjnie maluje usta, kiedy stoi do gwałciciela tyłem.

Zawsze kochałam mężczyzn i robię to pasjami po dziś dzień, bo akurat Ci których znam i podziwiam, swoje narządy ochoczo wystawiają tylko przy oddawaniu moczu. Więc proszę dewiacji nie przedstawiać jako dominanty dla rodzaju męskiego.
(ciekawe, czy dr b nosi pas na penisie, żeby nie hasał)

Bo jeśli tak patrzymy, to może dominantą kobiety będzie wieczny ból głowy, czy jak?
Tu nie ma podziału winy. Wina zawsze idzie za rączkę z penisem, który wylądował w złym miejscu, bo przecież u kobiety "nie", to jest "może", a najczęściej "dawaj, dawaj, bo jak nie ty, to szukam dalej".


Nikt nie lubi, jak się kto powtarza.
Bo przecież to nic nie zmienia, puste pierdolenie nie sprawi, że miód zacznie ściekać po mlecznych zakrętach naszego życia, czy chociażby - życia społecznego. Ale będę pewne rzeczy tak długo powtarzać, ponieważ mam prawo do kreacji swojej rzeczywistości. Rzeczywistości, w której coś takiego jak zawiniony gwałt nie istnieje, bo ja tego nie uznaję, takie jest moje zdanie.

I nie piszę sobie tego, żeby uświadomić meżczyzn, że są szowinistami, czy coś. Nie chcę wzniecać kolejnej, głupiej dyskusji, która do niczego nie prowadzi.

Chcę sobie od a do z uświadomić, że warto takie rzeczy mówić. Niezmordowanie. Nie mam poczucia misji jak feministki, które trzymają w domu naszyjnik z penisów na znak protestu.
Nie jestem Środą, która debilnie twierdzi, że piłka nożna to symbol potwierdzający tezę, że mężczyźni to małpy, biegające za piłką dla zabawy i udowodnienia swoich męskich sił.
Nie będę czciła antycznych bogini i tęskniła za czasami amazonek.
Nie będę ubierać sukienek za kolano, ani płaskich butów, bo przecież jak ktoś mi w biust popatrzy, to na pewno zacznie się ślinić i już nie powie mi nic mądrego.
Będę wymagać otwierania mi drzwi i noszenia za mnie siatek.

Bo jestem kobietą.
I feministką, jak każdy rozsądny człowiek.






2 komentarze:

  1. Witam!

    Właśnie znalazłam twojego bloga, przeczytałam parę notek i... cholera, to co piszesz jest świetne! Bardzo podoba mi się twój styl. Szczególnie miło zapamiętałam "Aforyzmy XXI wieku", bo sama kiedyś miałam podobną "przygodę" (i faktycznie: czy nie lepiej by było, gdyby tę "technologię" szlag trafił? ludzie wreszcie byliby zmuszeni do wychodzenia z domów, żeby porozmawiać, bo polska poczta ten nasz list "zeżre i wysra, bez mrugnięcia okiem" - cytując Camerona).
    Co do Boćkowskiego: niech się w ten łeb postuka i sprawdzi, czy słychać echo. Nie dość, ze obraża płeć piękną, to jeszcze o mężczyznach mówi jak o maszynach do zapładniania.
    Smutne, że niektórym wciąż trzeba tłumaczyć tak proste rzeczy, jak różnice pomiędzy bronieniem własnych praw przez kobiety, a skrajnym feminizmem.

    Pozdrawiam
    Alleka


    PS Dodaję do obserwowanych :3

    OdpowiedzUsuń