niedziela, 6 października 2013



Chcąc liznąć trochę kultury i rozrywki, udałam się  pięknym, jesiennym popołudniem do Katowic, miasta brzydkiego jak twarz alkoholika. Kratery wykopów i nieustający powiew śmierci, bo jak spadniesz do rowu, to a nuż po nodze?
Ale do rzeczy. W kinoteatrze organizowany był wieczór rosyjski. Jako, powiedzmy sobie, były rusycysta, zainteresowałam się  zacnym przedsięwzięciem, bo na takie wyglądało w rozpisce.

Wybaczcie, ale znowu się zawiodłam.
Poziom dyskusji był godny tylko wtedy, gdy wypowiadała się osoba z przedrostkiem naukowym przed imieniem.

Pierwszy panel przespałam, (Polska i Rosja, co nas dzieli, co nas łączy) a w momentach trzeźwości umysłowej, razem z gościem siedzącym przede mną, oglądałam wiadomości sportowe, albo jego profil na fejsie. Wodziłam też wzrokiem za jego ręką, głaskającą jego dziewczynę. Szur, szur. Plecki, bok, pupka. Znowu pupka. Pupka, plecki, bok. Telefon. Ziewanie.
W sumie mu się nie dziwię.
Optymistyczni dziennikarze doszli do wniosku, że nic nas nie dzieli, a wszystko łączy. Szczególnie podejście do związków homoseksualnych, co zostało określone jako umiłowanie tradycji.
Bo mężczyzna powienien być męski, a kobieta sexy.
A Pussy Riot to jakby Palikot.

...
tyle, że w łagrze. Gdzie prysznic jest raz na tydzień, a więźniowie nie mają możliwości w spokoju zwariować, bo cały czas pracują.
Za jakieś 60 złotych na miesiąc.
Mówię tylko o politycznych, reszta niech siedzi.

Drugi panel, Rosja i Polska, dlaczego tak trudno iść razem? był prowadzony przez europosła, któremu gratulujemy reprezentowania Polski, ja się naprawdę nie dziwię, że nas mają za idiotów, skoro linia naszej dedukcji to jest show a la Jerry Springer, bo racjonalne argumenty pojawiają się niespodziewanie i nieprzemyślanie, jak na przykład beknięcie dziecięcia.

Nie powiem, trochę się dowiedziałam, to moje.
Trochę też poumierałam ze śmiechu, kiedy wypowiadali się mieszkańcy Katowic.

Matematyczka, lat powyżej 60:

"ja uwielbiam rosyjską kulturę, rosyjską tradycję, rosyjską literaturę i muzykę i putinowi można by wreszcie dać spokój, bo się dobrze zachował co do syrii"

Przypomniałam sobie siebie, kiedy po drugim roku studiów, na wakacjach, starałam się przekonać mojego kolegę do Rosjan. Że są cudowni i romantyczni, jak Bohun.
(żal się przyznać, ale to prawda).
I byłam jak ta matematyczka trochę.

A teraz?
JA nie lubię Rosjan. Do Rosji nic nie mam, piękny kraj, jak każdy (nawet Czeczenia, która została tak zniszczona).

To swołocz, która nie przestanie pić, dopóki na stole jest butelka.
Pępki świata.
To nas łączy, jakieś takie dziwne przeświadczenie, że jesteśmy ważniejsi niż inni i ludzie o nas na całym świecie słyszą.

Polaczki.
Ruskie.

Niekoniecznie dwa bratanki, bo dla 44% Rosjan Polska jest podobna absolutnie do niczego.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz