poniedziałek, 2 marca 2015

Oni nic nie wiedzą.


Ostatni wpis był o ciele, teraz będzie o kobietach i może w końcu się wyluzuję, i wrzucę Wam jakąś notkę o moim życiu, czyli lamerskich podrywach przez neta, albo farbowaniu włosów po sto razy tego samego dnia, żeby zakryć kolor spranego, po-zimowego bobra, który wyszedł niespodziewanie po użyciu farby za piątaka.

Wyobraźcie sobie salę balową. Taką dużą, z brokatowymi zasłonami w oknach, okrągłymi stolikami, na których w wazonach są prawdziwe kwiatki, a nie sztuczne. Przy tych stoliczkach siedzą panowie w idealnie skrojonych smokingach i panie w sukienkach wieczorowych, leniwie palą fajki, piją szmpana i maja miny znudzonych poetów z przełomu wieków.

Rodzajów dyskryminacji jest tak dużo, jak dużo jest ludzi i tak niektórzy będą Cię wyśmiewać za lamerskie ubrania, a inni za auto klasy bardzo średniej. Inni jeszcze skomentują Twoje poglądy, religię, którą wyznajesz, czy orientację, podług której wybierasz partnerów, albo płeć, do której chyba nie pasujesz, tak naprawdę, no bo kobiety tak nie robią i nie powinny.

Tak się składa, że możemy wybierać studia, jakie chcemy i w momencie, kiedy mamy 19 lat, nikomu nie przyjdzie do głowy odradzanie nam danego kierunku ze względu na ogrom pracy, jaki nas czeka nie tylko na zajęciach, ale i po obronie. Bo fajnie, jak córka chce iść na medycynę, bo znaczy, że ma jaja i nie boi się widoku krwi. Albo na prawo, też fajnie, bo z prawnikiem w domu człowiek nie zginie.
A przez te 5 lat na pewno znajdzie w końcu porządnego chłopa, który jej z głowy wybije karierę i swoje grube podręczniki będzie kładła pod dupę dzieciaka, którego mu powije.

Mijają lata, sesja za sesją, nieprzespane noce. Strach przed egzaminami tak duży, że wydaje Ci się, że serce wyskoczy z piersi i pójdzie sobie na piwo, a Ciebie zostawi samą, z pustą kartką, albo przed komisją, która nie reaguje na żaden żart.
Chwytasz się jakiejkolwiek bądź roboty, udzielasz korków, tyrasz na bezpłatnych stażach, bo masz to szczęście, że kochasz to, czego się uczysz i będziesz szła dalej, nawet jeśli oznacza to zasypianie o 3 i budzenie się “normalnie” o 6:40 i pracę z ludźmi, którzy nie dorastają Ci do pięt.

Nie masz czasu na porządny związek, albo przerażasz chłopców swoją determinacją, więc szukają pociechy w ramionach dziewczyn z innych kierunków, mniej wymagających, albo u licealistek, tak, żeby móc je jeszcze jakoś wychować.

Wymarzony dyplom, wreszcie.
Wymarzona praca, szansa jedna na milion.

“Nie przesadzasz z tym? Kiedy sobie w końcu życie ułożysz? Ty siedzisz w pracy, a zegar tyka, wiesz? Nie żal Ci? Chyba naprawdę musisz sobie kogoś przygruchać, to Ci głupoty z głowy wyparują”

To oni to mówią, Ci zza tych stolików.
Powiedz im “fuck you u fuckin’ fuck” i proszę Cię, blagam, rób swoje.

Nie wstydź się tego, że zamiast na romantyczny film, wolisz siedzieć nad kompem i pić piątą kawę, bo masz jeszcze tyle do ogarnięcia.
Nie wstydź się tego, że zaczynałaś od biegania z tacą do biura Prezesa.
Nie wstydź się tego, że to TOBIE zadają te durne pytania i patrzą z politowaniem, bo Twoim strojem do pracy jest wariacja na temat garsonki, a nie gajera.
Nie wstydź się tego, że nie chcesz mieć dzieci i wolisz pracować.
Nie wstydź się tego, że nie masz czasu na zakupy i tak naprawdę masz je w dupie, tak samo jak perfekcyjny makijaż, albo zabiegi olejowania włosów, cokolwiek to jest.

Ja Cię podziwiam, teraz Ty znacznij to robić ze sobą.

zdjęcie: via Pinterest

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz