wtorek, 27 stycznia 2015

Bij ich laciem.



Ostatnio same poważne tematy się mnie trzymają, więc tym wpisem uderzam plecami o ścianę, żeby te wszystkie poważności odpadły chociaz na chwilę i zapraszam Was na zakupy.

Zakupy robię ja, wespół z moim ojcem, bo i specyficzny to obiekt zakupowy, czyli Nowe Auteczko.
Znaczy nie Nowe, tylko używane. Pałam, jak co poniektórzy wiedzą, ogromną miłością do Auteczek typu Mercedes W123 i wszystkich, które nie są opływowe, a o ich kant można nabić sobie porządnego siniaka na kolanie.

Właśnie dlatego, Tata znalazł dla mnie Punto i to będzie historia nr 1.

Jedyną jego zaletą była w miarę niska cena, czyli trochę ponad dwa tały, bo i kolor chujowy i marka do luftu. Jako że Tata szuka Auta już milion lat - z uwagi na brak poważniejszych usterek, zdecydował się dać Panu Sprzedawcy zaliczkę równą 50% wartości punta, co z kolei spowodowało, że Pan Sprzedawca nie pojawił się w umówiony dzień, jak i nie odbierał telefonów dnia następnego

(a odebrać mógł, bo ja zadzwoniłam ze swojego numeru, odebrał od razu i umówiłam się z nim na oględziny, no bo skąd mógł wiedzieć, że jestem córką swego ojca).

Wysłałam też Tatkę na policję, bo może wreszcie te wszystkie darmozjady by się do czegoś przydały i capnęly pieprzonego dziada, dla którego uścisk ręki przy zawieraniu umowy znaczy tyle, co podtarcie sobie tyłka tą samą ręką.
Tak się DZIWNYM TRAFEM zdarzyło, że jak dziad się za posrednictwem smska dowiedział, że albo hajs, albo pały, to nagle zmaterializował się pod naszym blokiem z calutkim tałem w ręku.

Mnie i ojcu skoczyło ciśnienie tak bardzo, że ja poszłam się najebać, a Tata, jako że ogólnie ma nadciśnienie, walnął butelkę czerwonego wina, bo jest zdrowe na serce.,

Historia numer 2, to historia pewnej białej Skody Felicii, bardzo ładnej, mojej faworytki.

Tata poszedł zobaczyć Ją po pracy, wszystko ok, ale trzeba zrobić przegląd, bo się skończył, jak przejdzie, to kupimy.
No to jedziemy do typa, żeby Ją zabrać na wycieczkę do warsztatu.

Typ zdążył już walnąć browca, bo przecież jest poniedziałek, godzina 16, pali peta i na nasz widok i propozycje pojechania na przegląd (którą umawiał z Ojcem przez telefon), zaciąga się owym petem (w całym garażu śmierdzi jak w raju dla nikotynowych narkomanów) i mówi:

“No, ale mi się nie chce teraz”

Mam ochote bić go po twarzy laciem. I to brudnym laciem, jak dodaje, że nie wie, gdzie ma w tym momencie dokumenty z auta na instalacje gazową.

O tempora, o mores, o ja jebię.

zdjęcie: via Pinterest

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz