Ola sama w domu powinno być nowym cyklem, w którym będę opisywała moje przygody w wynajętym mieszkaniu.
Mieszkaniu, w którym sceny dantejskie, czyli ja, wbijająca sobie kierownicę od roweru w brzuch i ja, ślizgająca się na mokrej podłodze w łazience, o włos od śmierci i wreszcie ja, systematycznie jedząca garnki, które mają dziwną skłonność do przypalania się w momencie, gdy odpalam gaz na kuchence, są na porządku dziennym.
Co miesiąc, jak to zwykle bywa, należy spisać liczniki (liczniki wody tylko na szczęście, resztę spisują właściciele).
No to spisuję te rzędy cyferek, wdychając koty kurzu w pozycji błagająco-klęczącej na dywaniku w kuchni, świecąc latarką w czeluścia pod zlewem, dla fasonu rzucając kurwą, to tu, to tam.
To samo w łazience, na kolanach pojawiają się mokre plamy z wody, z podłogi.
To samo w łazience, na kolanach pojawiają się mokre plamy z wody, z podłogi.
Obowiązek wypełniony, wpisuję stany w sms, wysyłam, oddaję się innym aktywnościom, dumna z siebie, jak zawsze.
Właściciele na wakacjach, czynsz przesunięty, po 2 tygodniach wracają, siedzę w knajpie, jest wieczór, dzwoni mi telefon, czego nienawidzę.
“Ile Panie tej wody zużyły, bo jakieś te stany liczników ogromne, jest Pani w domu, to proszę to sprawdzić, bo się Panie nie wypłacą…”
“Ile Panie tej wody zużyły, bo jakieś te stany liczników ogromne, jest Pani w domu, to proszę to sprawdzić, bo się Panie nie wypłacą…”
ble,ble,ble, myślę.
Ale z drugiej strony, może faktycznie przebiłam rurę i nie pamiętam, że dom zamienił się w basen? Albo pod moją nieobecnosć sąsiedzi z całego osiedla ciagną wodę ode mnie i kąpią nie nieustannie, myją auta i gotują zupy?
Ale z drugiej strony, może faktycznie przebiłam rurę i nie pamiętam, że dom zamienił się w basen? Albo pod moją nieobecnosć sąsiedzi z całego osiedla ciagną wodę ode mnie i kąpią nie nieustannie, myją auta i gotują zupy?
Wracam do domu, patrzę, cyfry się zgadzają (prawie, bo minęło jednak 2 tygodnie):
Kuchnia, ciepła: 19600
i tak dalej. Wszystkie wartości tak zapisałam, kto by się tam przecinkiem przejmował, jestem stworzona do rzeczy wielkich.
Kolejny raz okazuje się, że moje skróty myślowe są jasne tylko dla mnie.
Miało być 19,60.
Do dzisiaj zachodzę w głowę, jakim cudem babka chciała mnie policzyć na 19 tysięcy 600 metrów sześciennych wody.
Widzę, że nie tylko ja zapominam użyć mózgu.
zdjęcie: via Pinterest

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz